poniedziałek, 25 stycznia 2010

Wideo FIFA

Krótko podczas meczu Tunezja - Kamerun:

W koszykówce (NBA na 100%, nie wiem co jeszcze, ale chyba na ME też), siatkówce (ostatni Puchar Polski), piłce ręcznej (?) żużlu, rugby, futbolu amerykańskim, hokeju i tenisie można, a w piłce nie można. Analiza wideo pomaga sędziom i ratuje widowiska w niemal każdej dyscyplinie. Czy ktoś sobie wyobraża, że finał olimpijski w biegu na 100 metrów rozstrzyga sędzia, a nie fotofinisz? Pże przy starcie sprinter usłyszy od sędziego: Chyba za szybko się ruszyłeś. Dyskwalifikacja. Nie! To byłby kompletny absurd. W piłce nożnej wciąż mówi się o korzeniach dyscypliny, czynniku ludzkim i pięknie gry. Jakie piękno jest w sytuacji, gdy ludzki błąd odbiera komuś równe szanse?

Piłka nożna jest coraz szybsza, a sędziowie chyba coraz wolniejsi. Przed chwilą niewprawne oko liniowego znacznie uniemożliwiło Kamerunowi walkę o półfinał. Niedawno głośno było o golu widmo z Niemiec. Ręka Henry'ego itp. Ostatnie zatrzęsienie błędów pokazuje, że już niedługo dyspozycja sędziego będzie ważniejsza niż forma obrońców i technika skrzydłowego. Może już jest? Upór FIFA nie ma żadnego racjonalnego wyjaśnienia. Zaproponowane rozwiązanie podobnie. Jeśli pozwolimy korzystać z kamer tylko na liniach bramkowych, to czemu nie może pomóc przy czerwonej kartce. Mecz się przedłuży? Ale czy futbolowi oszuści w stylu Rivaldo '02 zgłoszą akcje sędziemu? Nie, bo za próbę wymuszenia będzie im grozić kartka. Nawet czerwona.

Przecież nikt nie chce, by rozstrzygać co chwilę każdy faul w środku pola. Chodzi o bramki, brutalne uderzenia, spalone przy bramkach, faule w polu karnym. Koniec. Faule w środku pola, auty, rogi itp. niech dalej rozstrzygają sędziowie. Pojąć to rozumem jest w stanie każdy normalny człowiek, ale ma z tym problem Sepp Blatter. Nie jest to trudne, a można przecież do maja testować rozwiązanie w meczach Ligi Mistrzów i UEFA. Wystarczy odrobina dobrej woli i na początek na najwyższym poziomie mamy spokój. Dziwie się, że środowiska piłkarzy, trenerów i sędziów nie próbują wywierać na FIFA żadnej presji.

czwartek, 21 stycznia 2010

Znów o Odrze

Ojjj i znowu niechęć wielkomiejskich do Odry:

http://ligoblog.blox.pl/2010/01/Odra-placi-milion-za-ekstraklase.html

Z jednej strony nie ma miejsca dla takich klubów jak Odra, a z drugiej dla kogo ma być? Dla Górnika, który ratując się przed spadkiem ściągnął szrot jak Szczot? Gdzie Przybylski, a gdzie Cantoro? Kto tu rozminął się z rozumem? Jak dla mnie Allianz. A może Wisła Płock, która spadła z ligi mająć najwyższy budżet?

Generalnie jeśli Odra jest się w stanie utrzymać w lidze na boisku, to niech tak będzie. Niech spadną drużyny piłkarsko słabsze. Mam wrażenie, że Jacek Sarzało uważa Odrę za organizacyjny bubel, ale na tle innych klubów, to jednak Odra jest powyżej średniej. Gdzie grały kluby ze Śląska, gdy nie miały stadionów? Na tym koszmarnym obiekcie w Wodzisławiu, nie godnym tej wspaniałej ligi gniocie architektury sportowej.

"Efekt może być co najwyżej ten sam - kolejni uratują kolejny rok, po czym odejdą. Tylko gdzie w tym wszystkim szkolenie młodzieży, gdzie dawanie jej szansy, gdzie tworzenie solidnych podstaw klubowej egzystencji, gdzie racjonalny biznes, gdzie wreszcie futbol?"

Dobra. Odra nie szkoli młodzieży, ale u nas generalnie żaden klub nie może się pochwalić zasypem wychowanków i jakąś swoją uznaną marką szkoleniową. Partizanem Belgrad, to Lech, Wisła i Legia nie są. Gdzie w tym wszystkim futbol? A gdzie jest futbol w podejściu: Co z tego, że stać was na lepszych graczy, którzy ratują ligę. Nie ma dla was miejsca, bo Wodzisław jest za mały? Paranoja.



Dlaczego nikt nie piśnie słowem, że już setny raz organizacyjnie chwieje się wielki Ruch Chorzów, że Górnik mając kibicowsko-finansowy potencjał na mistrza leci z hukiem? Ktoś tak opracował ligi piłkarskie, że w miejsce najgorszych drużyn z ekstraklasy, wchodzą najlepsze z niższej ligi. Odra nie ratuje miejsca przy stoliku (Cracovia), tylko wygrywa mecze, gromadzi punkty i gra dalej.



Teraz podnosi się larum, bo Odra miała spaść na 100%. Jest Onyszko, jest Cantoro. Może przyjdą Kukiełka i Brasilia. Odra wchodzi do gry. Myślę, że się utrzymają, czyli spadnie ktoś inny (Stawiam na Arkę i Piasta - wejdą Widzew i Pogoń, ale to strzały w ciemno). Strach zagląda niektórym do szatni, a strach rodzi głupotę.



Jako uzupełnienie wątku polecam to:



http://www.sport.pl/pilka/1,70995,7481971,Odra_szaleje_na_rynku_transferow__Stoi_za_tym_piekarz.html



Dla mnie tu jest więcej piłki niż w niejednym "wielkim" klubie.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Gdzie ten Smuda?

Trudno komentować inaugurację Pucharu Króla, bo mój stosunek do wyjazdu reprezentacji słabej ligi na drugi koniec świata w środku zimowych ferii jest mocno obojętny. Jedno nie daje mi spokoju, a źródłem tego cytatu będzie strona Futbol News, więc nie wiem czy można go brać na poważnie. Ponoć nasz selekcjoner powiedział po porażce z Danią: - Nie chcę wygrywać od razu po pięć czy siedem do zera. Nie za bardzo chce mi się w to wierzyć, bo Smuda może jest i prosty chłop, ale aż tak głupi być chyba nie może. Póki co na trzy mecze wygrał jeden i to 1:0. Rozumiem, więc, że zgodnie z planem pokonamy w maju Włochów 5:0, a jesienią Anglię 7:0.

Ogólnie nie powołałbym się na tak wątpliwe źródło, ale od kiedy Smuda został namaszczony przez lud na selekcjonera zaczął bredzić. Początkowo był sztucznie poważny. Później był taki jak zwykle, czyli szczery i prosty. Teraz zaczyna się wydurniać. Boję się, że szerokie poparcie kibiców namieszało Franzowi w głowie. Zawsze takie wyjazdy wyśmiewał, teraz dostrzega plus za plusem. Z misiami z PZPN zacznie niedługo się obściskiwać na zjazdach, a wybór sztabu przypominał kabaret. Gdybyśmy wygrali 5:0 z Danią, Smuda powiedziałby: - Nie chciałem tego. Za wcześnie na tak wysokie zwycięstwa? Chyba nie.

Wziął do Tajlandii żonę i za to powinien zostać masowo skrytykowany przez wszystkich. Zamiast tego kilka dni temu mógł przeczytać w "Fakcie" (same poważne źródła), że jako jedyny porządny bierze partnerkę, podczas gdy działacze PZPN jadą na sexwczasy. To głaskanie odbije się jeszcze nam wszystkim czkawką, bo Smuda z każdym dniem zdaje się idiocieć. Sam chłopina na lepsze polskiej piłki nie zmieni, ale może zmienić na gorszę reprezentację. Zwłaszcza jeśli uwierzy, że jest nietykalny i nieomylny.

Pod wodzą Smudy zagrało już 32 zawodników. Do końca stycznia dojdzie jeszcze kilku. Dobre tempo. Jak do tej pory skreślił jedynie Rogera. Powołał go na tej samej zasadzie, na której Leo Wichniarka, na odczep się.

wtorek, 12 stycznia 2010

Sabotaż

W życiu raz zdarzyło mi się pracować, gdy wszyscy wiedzieli, że odejdę za kilka tygodni. W te kilka tygodni miałem obowiązek, by przeszkolić mojego następcę najlepiej jak się da. Miał poznać ode mnie system działania firmy i wszelki zakres kompetencji. Szefowa pilnie doglądała, żebym w ostatnich tygodniach pracował tak samo intensywnie jak zwykle. Po kilku tygodniach moje odejście nie zrobiło żadnej różnicy w pracy firmy. Wszyscy byli zadowoleni.

W Śląsku Wrocław standardy są inne. Janusz Gancarczyk za pół roku zostanie graczem Polonii Warszawa i do tego czasu "będzie mógł co najwyżej pobiegać wokół stadionu". Śląsk nie ma jeszcze żadnej alternatywy, ale odsuwa od składu gościa, który był na ostatnim zgrupowaniu reprezentacji. Tylko po to, by zrobić na złość jemu i Polonii Warszawa. Dziecinada, błazenada i ćwierćinteligencja. Śląsk jest tylko przykładem. Polonia Bytom z cynizmem godnym Jagiellonii informuje, że Rafał Grzyb będzie grał dopóki Polonia nie zapewni sobie utrzymania. Potem Grzyb pójdzie w odstawkę.

Polonię jestem w stanie zrozumieć częściowo, Śląska wcale. Jaki interes ma klub w tym, żeby opłacać bezrobotnego? Żaden. Ktoś zapyta jaki interes ma w tym, by ogrywać zawodnika innemu klubowi? Żaden. Ma jednak interes w tym, żeby co tydzień do boju posłać najlepszych zawodników. Jeśli sadza się zawodnika z ważnym kontraktem na trybunach, a powinien być on na boisku, to mówimy o sabotażu. Ryszard Tarasiewicz jest w Śląsku sabotażystą.
Nie twierdzę, że Gancarczyk i Grzyb powinni grać z automatu. Gdyby się okazało, że odstawiają nogę, bo boją się kontuzji, że nie chcą się przemęczać, to wtedy ława. Nie wystawiłbym też ich w meczach odpowiednio z Polonią i Jagiellonią, bo tu mamy konflikt interesów. Ciekawe czy gdyby Tarasiewicz zastał w klubie graczy na wypożyczeniu, to kazałby im biegać wokół stadionu, bo za kilka miesięcy ich w klubie nie będzie. Gancarczyk to chłopak z Oławy, który w Śląsku gra trzeci sezon. Gdyby Tarasiewicz mu powiedział szczerze: Janusz, odchodzisz, więc będę częściej szukał alternatywy na tę pozycję, to bym zrozumiał, ale odsunięcie piłkarza od treningów, rzucanie do Młodej Ekstraklasy, czy zamykanie mu drzwi przed nosem jest, za przeproszeniem, skurwysyństwem.

Myślicie, że ewentualny następca Gancarczyka skorzysta na braku konkurencji? Że Śląsk będzie miał lepsze treningi bez swojego podstawowego do tej pory gracza? Trenerzy mówią, że muszą myśleć perspektywicznie. Odwróćmy sytuację. Jak często zdarza się, że zawodnik, któremu klub nie przedłuży w czerwcu umowy, dostał zgodę na odejście już zimą do innego klubu w celu perspektywicznym? Bo on za pół roku i tak tam przejdzie, więc chce się zgrać, poznać drużynę i poczuć atmosferę. Wtedy kluby od razu mówią o kontraktach. "Piłkarz podpisując umowę wie na co się godzi". Najwidoczniej kluby nie wiedzą.

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Międzyrocznie

Ostatni czas jak wiadomo nie sprzyjał pisaniu, ale to nie znaczy wcale, że nic się nie działo.

Zmarł Janusz Atlas. Z gościem zawsze miałem ten problem, że kiedyś go bardzo lubiłem, z czasem jakby mniej. Później do spółki z Godlewskim (przez 743 wydania Piłki Nożnej pisał wstępniaki o Leo) obrzydzili mi lubiany przeze mnie tygodnik. Ostatecznie Atlas spsił się strasznie mariażem z PZPN. Jedno trzeba mu przyznać. W wywiadzie dla Magazynu Futbol mówił tak: "Wyrosła kasta dziennikarzy, znanych innym dziennikarzom, natomiast kompletnie nie znanych czytelnikom! Nikomu, poza własną rodziną!" On zdecydowanie był z tych znanych wszystkim kibicom. Można go nie lubić, ale jednak znali go wszyscy, a emocje budził zawsze. "Gatunek ginący". Chyba niestety. Spoczywaj w pokoju.

Jagiellonia kolekcjonuje osoby, którym prokuratura stawia zarzuty. Najciekawsze jest jednak podejście w stylu: "Mamy nadzieję, że jak zapadną wyroki, to tych graczy już u nas nie będzie." Z jednej strony bez bajdurzenia o domniemaniu niewinności, a z drugiej to tak jakby powiedzieć, że nie przeszkadzają nam sprzedawczyki dopóki mogą grać, a mamy nadzieję, że jak ich zamkną/zawieszą/zdyskwalifikują to już nie będą naszymi graczami.

Weszło! wybiera bohaterów 2009 roku. W kategorii najgorszy dziennikarz brakuje moim zdaniem dwóch mocnych kandydatur:

Paweł Zarzeczny - za ssanie z palca, za Mariana z betoniarki, za Stefana z zakładu pogrzebowego, za czerstwe poczucie humoru, za bredzenie i niszczenie zawodu dziennikarza. Krótko mówiąc za każdy numer Futbol News.

Admin Weszło! - "za grafomańskie i infantylne teksty. za całokształt, za to po prostu, że jest Adminem Weszło! za służalczość, która wręcz uwłacza zawodowi dziennikarza. za odejście od zdrowego rozsądku tak daleko, jak to tylko możliwe. Dalej jest już tylko kaftan i pokoje bez klamek." za bycie wybiórczym (nie mylić z subiektywnością), za cyniczne promowanie kolesi, za milczenie w kwestiach żenujących dotyczących kumpli.

W kategorii dziennikarskiej bzdury proponuje:

Borek dyrektorem Śląska, Kasperczak prezesem PZPN, Łukoil kupuje Wisłę Płock. Generalnie Futbol News dostarczył kilka kandydatur, które Admin Weszło! pominął w zestawieniu.